Zapraszamy do lektury relacji z tegorocznej wyprawy naszych klubowych kolegów do Norwegii. Jest tym bardziej ciekawa ponieważ była ona jedną z niewielu planowanych jakie w tym roku doszły do skutku. Życzymy miłej lektury


Miało być zupełnie inaczej - od wczesnej wiosny planowałem wyjazd do Norwegii w połowie września – wreszcie wszystko załatwione i zapłacone a tu nagle nieprzewidziana zmiana akcji. Zaczął szaleć wirus i moi koledzy z grupy zaczęli się wykruszać – pozostałem na placu boju ze Stasiem Krzyżanowskim, który zawsze był żelaznym punktem. Postanowiłem dobrać kolegę z Gdańska i jechać w trójkę ale, niestety, w ostatniej chwili Stasiu wymiękł i wszystko wskazywało na to, że w tym roku nici z wyjazdu.

Na szczęście do Norwegii wybierała się grupa „wrocławska” Pawła Węglarza, w której też były wyłamania, i udało mi się wskoczyć na miejsce Bronka Długoszewskiego z Olsztyna. Cóż to był za wyjazd !? – i jaki skład – Paweł, ze swoim wrocławskim towarzyszem Krzysiem Krzyżosiem, Marek Cieśla z Zielonej Góry, Mariusz Matera z Koszalina, Bogusław Marczak z Lęborka i ja z Gdyni. Zbieranina, ale jak się później okazało, jeden organizm i wspólny cel.


Wypłynęliśmy promem z Gdyni do Karlskrony w czwartek 1 pażdziernika o godz. 21.00, pełni obaw czy koronawirus nie pokrzyżuje nam planów. Zaraz po przypłynięciu, na pierwszej bramce, nasze auto zostaje skierowane na bok do kontroli. Podczas kilkunastominutowego oczekiwania spekulujemy o co chodzi? Ale to tylko alkomat dla kierowcy i dalej w drogę. To była jedyna kontrola podczas całej wyprawy – żadnego koronawirusa, żadnej kwarantanny i żadnych restrykcji. Podczas drogi mieliśmy w planie nocleg ale gdy gołe wyrko wyceniono na 1800 koron powiedzieliśmy "NIE" i jechaliśmy „ciurkiem”. O piątej rano byliśmy na miejscu – chata wolna, szybkie rozpakowanie i przydział „kawałka podłogi”. Dom okazał się wygodny i komfortowy – cztery sypialnie, duży salon, łazienka i obszerna kuchnia dawały przestrzeń życiową. Natychmiast po rozpakowaniu i przygotowaniu sprzętu, mimo mocnego wiatru - do wody!!!. Wspomniany wiatr okazał się nie lada przeszkodą – przybierał na sile i powrót na brzeg był wyzwaniem. Wiało całą noc i cały drugi dzień – pomimo dużej fali, spragnieni nurkowania, wszyscy weszliśmy do wody a tu rozczarowanie - mało ryb, słaba widoczność i mocowanie się z wysoką falą dało nam mocno w kość. Ale za to jakie wieczorne opowieści – te niecelne strzały, wielkie czarniaki i żabnice, potężne fale i silne prądy.

W trzecim dniu cisza, wiatru ani śladu, morze spokojne i zaraz po śniadaniu szykowanie sprzętu i do wody. Mieliśmy ten komfort, że z domu przechodziliśmy 100 metrów łąki i byliśmy na brzegu zatoki. Dobre wejście do wody i wiele możliwości wyboru miejsca nurkowania – w bezpośredniej bliskości kilka wysp z płytką i głęboką wodą. Po ustaniu sztormu pokazały się ryby i każdy z nas coś strzelał – nawet Krzysztof, Paweł i Mariusz, którzy odwiedzili Norwegię po raz pierwszy mieli super wyniki. Do końca pobytu utrzymywała się dobra pogoda, ok. 18 stopni i spokojny stan morza, woda ok. 12-14 stopni – doskonale warunki do łowiectwa podwodnego.

Łowiliśmy sporo ryb różnych gatunków, które sprawialiśmy na przygotowanym stanowisku przy naszej zatoce. Oprócz czarniaków łowiliśmy dorsze, rdzawce, żabnice i flądry. Marek i Paweł strzelili po zębaczu /wilk morski/ natomiast Mariusz miał kontakt z ogromnym homarem – ja natomiast miałem przyjemność oglądać ładną troć. Oczywiście, zbieraliśmy również przegrzebki, które były przysmakiem do wieczornego drinka.
Mariusz strzelił nawet taszę, ale jak się dowiedział, że takich ryb się nie strzela, wypuścił ją do wody – później kilka razy ją spotykał i cieszył się, że przeżyła. Jeden dzień poświęciliśmy na wyprawę pod dwa mosty oddalone o około 10km od naszego domu. Mosty piękne ale pod mostami płytka woda, silny prąd i bezrybie. Duże nadzieje na dobre łowy skończyły się na jednym czarniaku, którego strzelił Paweł i został królem dnia.



Podczas całego pobytu złowiliśmy 110 ryb co daje średnią ok. 18 ryb na jednego łowcę. Wg prowadzonego rankingu na trzecim miejscu uplasował się Marek Cieśla - 17 ryb, drugi był Boguś Marczak z wynikiem 30 ryb i na pierwszym ja - 38 ryb. Tym razem oldboye jeszcze okazali się lepsi ale myślę, że to ostatnie podrygi – pojętna młodzież szybko rozprawi się z "dziadkami". Mimo, że dobór członków grupy był raczej przypadkowy szybko znaleźliśmy wspólną falę, na której dopłynęliśmy w dobrej komitywie do końca wycieczki. Zawiązały się nowe znajomości i przyjaźnie, które, mam nadzieję, będą kontynuowane. Wyprawa nader udana, miejsce dosyć rybne, dobre warunki pod wodą, wygodna chata no i wspaniałe towarzystwo.

Wszystko dobre co się dobrze kończy – byle do następnej wyprawy. Może jeszcze się załapię?

Z łowieckimi pozdrowieniami
Jan Więcławski








Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

CO NOWEGO...?

05.02.2023
Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie ustanowiło składkę członkowską za rok 2023 w wysokości 180 zł.


25.01.2023
Wybrano nowy Zarząd Stowarzyszenia w składzie: Paweł Węglarz, Jakub Krystkowiak, Wojciech Gorajek.
Gratulujemy i życzymy sukcesów!


KALENDARZ IMPREZ
GŁÓWNI PARTNERZY
PATRONATY MEDIALNE 2021
ZAPRZYJAŹNIONE STRONY